6 sierpnia 2014

Rozdział 8 "Do my dance"



pochylony tekst - retrospekcja

Amy Pov*

          Przeskoczyłam ostatnie dwa schodki ganku i już miałam sięgnąć po klamkę, kiedy drzwi otworzyły się same, ukazując moją mamę z groźnym wyrazem twarzy.
- To dla ciebie znaczy natychmiast? – krzyknęła, przepuszczając mnie do wnętrza domu. Kobieta stała cały czas nade mną, wypalając dziury w moim ciele, a także karciła wzrokiem za każdym razem, gdy spojrzałam w jej stronę. Zrzuciłam buty wraz z torbą przy jednej z szaf przedpokoju. Następnie zostałam pociągnięta za rękę do salonu. Usiadłam na kanapie naprzeciwko telewizora i położyłam stopy na puchatym dywanie. Och, jak bardzo chciałabym tu być w celu obejrzenia jakiegokolwiek serialu. Po prawej stronie w skórzanym i zarazem obszernym fotelu siedział mój ojciec ze srogim wyrazem twarzy, zaś po lewej w swoim ulubionym karmelowym i niesamowicie miękkim – moja mama. Zapadła niezręczna cisza, podczas gdy rodzice wpatrywali się w moją osobę.
- Może się jakoś wytłumaczysz? – żachnął Henry, odwracając wzrok, jakby patrzył na jakąś odrazę.
- Poszłam na plażę i potem spotkałam Cooper’a wraz z przyjaciółmi, a także kolegów ze szkoły. Skończyło się na tym, że była mała impreza w domku przy plaży. – powiedziałam cicho, gestykulując dłońmi oraz wykręcając palce. Robiłam to prawdopodobnie za każdym razem, gdy się denerwowałam.
- Mogłabyś łaskawie głośniej? – Henry definitywnie ze mnie kpił. Albowiem, złożył ręce jak do modlitwy i patrzył, jakbym miała co najmniej siedem głów.
- BYŁAM NA IMPREZIE NA PLAŻY! – powtórzyłam głośniej i wyraźniej w stronę Henry’ego, wpatrując się w jego twarz równie przenikliwie, co on w moją.
- Czuć od ciebie alkohol. – skomentował, wstając. Świetnie. W tym całym pośpiechu zapomniałam przynajmniej zjeść miętówki. Tym samym przekroczyłam granicę do maksymalnych możliwości. Czeka mnie szlaban, najmniej do pięćdziesiątki. Speszona podniosłam się z kanapy. Nienawidziłam takich sytuacji, choć zdarzały się rzadko. W większości to ja byłam na „dywaniku”. Zawsze rozpętywała się kłótnia i to nie mała. Rodzice wiecznie się martwią o to, co sąsiedzi powiedzą. Nie martwili się o mnie. Nie obchodziły ich moje problemy. Byłam jak niepotrzebny pachołek, który jak na złość zawsze się przewraca na drodze, uczącego się młodego kierowcy.
- Jaką ty rodzinie opinie tworzysz? – wykrzyknął mężczyzna, wskazując palcem w moją osobę. – Jestem policjantem do cholery! Co ludzie z zewnątrz pomyślą? Córka komisarza pije sobie z jakimś towarzystwem na umór! – i było tego znacznie więcej, lecz nie miałam zamiaru tego wysłuchiwać. Pobiegłam w stronę schodów na piętro, zgarniając po drodze torbę.
- Od jutra za każdym razem po szkole zawozisz siostrę na lekcje skrzypiec, a później idziesz pracować na zmywaku w restauracji matki i nie interesuje mnie jak wyrobisz się z odrabianiem pracy domowej lub robieniem twoich gówien! – mężczyzna stał tuż u spodu schodów. Szybkim krokiem przeszłam hol i zakluczyłam się w moim pokoju. Rzuciłam torbę na łóżko, a następnie zabrałam laptopa ze stolika nocnego. Włączyłam wieżę oraz słuchając ostatniej płyty Beyonce, otworzyłam nowe okno w przeglądarce z Facebook’iem. Zalogowałam się na portalu społecznościowym, lecz to, co na nim ujrzałam przeraziło mnie do szpiku kości. Miałam ogromną ilość powiadomień dotyczących oznaczeń na zdjęciach, a także polubień pod dodanymi świeżo fotkami. Tylko jest jedno ale. Ja nie wrzucałam żadnych nowości od ponad kilku miesięcy. Zauważyłam również, że mam w znajomych Buena’ę, Gigi i chłopaków. Wszystkich oprócz Dylan’a. Na stronie głównej znajdowały się zdjęcia z imprezy. Powoli zjeżdżałam w dół strony, śmiejąc się z dziwnych póz Rey’a i Moss’a. Tak, zdecydowanie tamten wieczór był udany. Jeżeli ktoś spytałby się mnie, czy żałuję, to bez zastanowienia zaprzeczyłabym. W większości relacje z zeszłej nocy były na profilach Ventury i Perezowej, lecz i u mnie coś się znalazło. O czwartej nad ranem rzekomo ja dodałam zdjęcie, jak wszystkie z dziewczynami stoimy na plaży. Każda w bikini z wiatrem we włosach. Gigi paliła prawdopodobnie joint’a, Nina miała dziwny wyraz twarzy, ja z Bueną śmiałyśmy się, a za nami w oddali widać było posturę i uśmiech Moss’a. Zdjęcie dostało również podpisek „pozytywnie :)” . Liczba polubień była zdumiewająca, gdyż ponad dwieście pięćdziesiąt, zaś komentarzy około trzydziestu. Natychmiastowo zaczęłam je przeglądać. Ludzie ze szkoły dodawali wpisy typu: „zajebiste laski”, „do twarzy Wam z uśmiechem”, niektórzy zazdrościli nam świetnej imprezy, a także żalili się, że ich tam nie było. Najbardziej rozśmieszyły mnie komentarze Gigi, Ventury, a także Moss’a i Rey’a.
Timothy Moss: najlepsze ciasteczko
Gigi Perez: które?
Timothy Moss: te za tymi szprychami
Buena Ventura: ja tam niczego nie widzę oprócz tego murzyna zlewającego się z tłem
Timothy Moss: otóż to
Jeffrey Barthes: najlepsze jest to czego tu nie widać
Gigi Perez: mówisz o Chavez’ie? myślałam, że interesują cię szparki lmao
Timothy Moss: Jeffrey, dojebała ci
Jeffrey Barthes: wiem, przyzwyczaiłem się
Przejechałam nieco niżej i zobaczyłam komentarz nikogo innego jak Anthony’ego Ricardson’a. Najprzystojniejszego (do czasów Dylan’a) i najbardziej czarującego chłopaka w szkole, a także napastnika drużyny koszykarskiej. Napisał, że jestem piękna. Moja szczęka prawdopodobnie spadła z pierwszego piętra do piwnicy, a ciało już wyginało się w tańcu szczęścia. Nagle okienko wieloosobowego czatu wyskoczyło na pulpicie.
Gigi: patologia z twojej szkoły zaprasza mnie do znajomych
Ja: haha, nie przyjmuj ich
Buena: ja przyjęłam i jakiś przystojniaczek zaprasza mnie na randkę
Timothy: i tak nie ma seksowniejszych ode mnie
Rey: chyba siebie w lustrze nie widziałeś
Ja: ej ej  kto z was wdarł się na moje konto?
Buena: na instagramie?
Buena: aaa na FB to ja z Gigi
Beuna: nie obraź się kochana
Buena: <3
Timothy: jaki spam lol
Ja: nie gniewam się J
Ja: aaa okej
Ja: czekaj jaki instagram! Zabije was!
Timothy: podaj datę, chce wiedzieć, kiedy kopnę w kalendarz
Natychmiastowo rzuciłam się w kierunku mojej torby. Szukając telefonu powyciągałam wszystkie rzeczy. To prawda, że kobieca torebka jest jak studnia bez dna. Ręcznik, sweter, czyjaś koszulka, portfel, butelka wody, ale telefonu brak. Chwila, wróć. Czyjaś koszulka? Dotknęłam materiału o mocnym zapachy męskich perfum, które mogłam już rozpoznać. Z całą pewnością czarny t-shirt należał do Dylan’a. Tylko jak on tu się znalazł? Możliwe, że przez przypadek zgarnęłam go z domku na plaży. Nie jestem pewna czy mam go oddać. To znaczy powinnam go zwrócić, jednakże właściciel chyba nie obrazi się, jak przywłaszczę sobie jego koszulkę. Cóż przynajmniej mam taką nadzieję. Do przejrzenia została mi jedynie boczna kieszonka, w której zawsze znajdują się klucze. Otworzyłam ją i zgadnijcie co. Pan Frytka się znalazł. Tak, mój telefon nazywa się Pan Frytka. Od razu wzięłam go do ręki i uruchomiłam wybraną aplikację. Zobaczyłam pięć zdjęć. Pierwsze przedstawiało brzuchy chłopaków i na celu było wybranie najlepszego. Cóź padło na abs Dylan’a. Nie żebym się tego wcale nie spodziewała. Na drugim zdjęciu Rey oraz Moss całowali moje policzki i obejmowali w pasie. Kolejne to selfie z Dylan’em, na którym akurat dobrze wyszłam, a chłopak jeszcze lepiej. Tak podobało mi się, cholernie. Następny post przyprawił mnie o niemałe dreszcze i niesamowicie przeraził. Przedstawiał mnie i Chavez’a, leżących razem w łóżku, przytulonych do siebie oraz okrytych do połowy kołdrą, z opisem „słodziaki już zasnęły”. Zamknęłam oczy i ponownie otworzyłam. Powtórzyłam tą czynność kilka razy mając nadzieję, że obraz przede mną zniknie. Jednak się nie udało. Byłoby miło gdybym cokolwiek z tego pamiętała. Alkohol wyprał mi większość imprezy. Nagle dostałam nowy komentarz do wyżej wymienionego zdjęcia - „Gruba dziwka”. Ból ogarnął moją klatkę piersiową, a oczy stały się szklane. Bez zastanowienia usunęłam komentarz, lecz efekty, jakie spowodował się nasiliły. Jasne, zdawałam sobie sprawę, że nie wszyscy mnie lubią, ale nigdy w całym moim życiu nie dostałam tak poniżającej opinii. Wyłączyłam telefon, kładąc się na łóżku. Z tego co zdążyłam wcześniej zauważyć to, że na ostatnim poście, któryś z chłopaków trzymał kieliszek tequili z plasterkiem cytryny na swoim umięśnionym brzuchu.

Tequila. Szoty. Zakład. O cholera.

Wytatuowany blondyn dumnie kroczył ze zwycięską karteczką z numerem komórkowym w dłoni. Uśmiechał się zadziornie, a zarazem zwycięsko w moim kierunku. Właśnie kilka minut temu, ograł mnie i dopiero teraz, zdałam sobie z tego sprawę. Czekaj, co było tego ceną? Ah tak, szoty z mojego ciała. Nic wielkiego. – powiedziałaby jakaś tania dziewczyna, którą w tym momencie na nieszczęście nie byłam. Tak, na nieszczęście. Dla niej to byłby pikuś, a dla mnie jebany Mount Everest. Moja głupota prawdopodobnie sięga zenitu.
- Nie mów mi, że się boisz, mała. – Dylan spojrzał prosto w moje oczy, jakby chciał przedrzeć moją duszę na wylot. Czy się bałam? Nie, ani trochę. Ja tylko dygałam z przerażenia. Tylko. I prawdopodobnie podałabym tu przykład bohatera jakiejś książki, jednak nikt nie wydaje się być głupszy ode mnie. Najgorsze jest to, że Dylan mógł umieścić kieliszek gdziekolwiek zechciał na moim ciele. Wszędzie. Och, głupiutka. Gdybyś ty jeszcze wiedziała, co on ma w tej głowie i co na ciebie szykuje - zamknij się resztko mojej godności.
 – Cóż, przykro mi, ale z zakładów ze mną nie da się wycofać. – powiedział z satysfakcją, przygotowując drink. Chłopaki zaśmiali się w tyle.
- Współczuję ci dziewczyno. – Buena dodała ze skruchą w głosie – Będziesz musiała znosić jego twarz, z tak bliskiej odległości. – blondas zerknął na Venturę z udawaną złością i po chwili rzucił w nią swoim t-shirtem. Tak, był bez koszulki i najwidoczniej nie miał zamiaru się ubrać.
- To gdzie masz zamiar umieścić ten kieliszek? – zapytałam z lekką niepewnością chłopaka, który natychmiastowo po usłyszeniu tego pytania, przybrał zadziorny wyraz twarzy. Podniosłam brew, jakbym tym mogła poznać, chociaż trochę jego nikczemnego planu.
- A kto tu mówił o jednym kieliszku? – zaśmiał się. W najmniejszym stopniu nie spodziewałam się tego. Przebiegły sukinsyn. Chłopaki jak wierny chórek blondyna, zagwizdali. 


Zgodnie z instrukcjami Dylan’a położyłam się na kocu, który był wystarczająco miękki i puszysty. Jak się domyślacie, byłam jedynie w bikini. Reszta grupy siedziała obok na swoich ręcznikach z kolejnymi piwami w dłoniach. Słońce chowało się za horyzontem, a niebo było niezwykle malownicze i kolorowe. Muzyka rozbrzmiewała z przenośnego głośnika na dobre pół kilometra. Powinnam trzepnąć Tygę za jego seksualne podteksty w piosenkach, które tworzyły dość pikantny jak dla mnie klimat. Jakby już sama sytuacja nie była wystarczająco obnażająca. Amy sama wlazłaś w to gówno, więc się z niego wywiąż. Co z tego, że wcześniej wypiłam już kilka piw, teraz czułam się stu procentowo trzeźwa, choć nie sądzę, abym jutro cokolwiek pamiętała. Przybrałam wygodną pozycję. Chłopaki wybrali jak najbardziej proste miejsce, aby kieliszki się nie przechylały, a także żebym leżała w miarę równo. Tuż obok mnie ustawione zostały naczynia ze zmrożoną wcześniej (nie pytajcie gdzie, bo nie wiem) tequilą, pokrojonymi plastrami cytryny, a także solą w plastikowej miseczce. Wdzięczna byłabym, gdyby ktoś dokładnie wytłumaczył mi, na czym polegają szoty przed zawarciem zakładu. Szlag to brał. Chwilę później pojawił się blondyn. Opuścił dłońmi moje nogi, gdyż poprzednio były zgięte w kolanach. Przyglądałam się jego twarzy i skupieniu jakie jej towarzyszyło. Żuchwę miał zaciśniętą. A jego linia szczęki była niesamowicie ostra i pociągająca. Amy, stop. To nie czas na twoje miłosne rozterki. Wracając, jego naga klatka piersiowa była tak blisko, że ciarki przeszły przez moje ciało. Na nieszczęście chłopak to zauważył i jakby od niechcenia przejechał opuszkami palców po linii mojego brzucha. W tyłu zabrzmiały gorące wiwaty czarnoskórych z towarzyszkami. To wygląda jak scena gry wstępnej w jakimś pornosie z obecnością publiczności w tle. Matko kochana. Chavez uśmiechnął się do mnie, w ten sposób, w jaki pedofile w filmach przyciągają swoje ofiary. Usiadł na moim pasie, jak najdelikatniej potrafił, po czym spojrzał się w kierunku mojej twarzy.
- Masz zamiar siedzieć tu całą noc? – powiedziałam rozdrażniona. Chciałabym mieć to już za sobą, a ten to przeciąga jak tylko najdłużej może.
- Jeśli będę chciał. – mruknął, biorąc owoc do ręki. – Tańcz po mojemu, mała.* – szepnął wprost w moje usta, opierając dłoń nad moją głową i stykając swoje rozgrzane ciało z moim, chłodnym. Następnie umieścił cytrynę w moich wargach i uśmiechając się triumfalnie sięgnął po sól. Rozsypał ją w linii, zaczynając poniżej piersi (cieszyłam się, że miał jakieś opory, żeby nie wepchnąć tego między nie), a kończąc na pępku, gdzie włożył mokre od zimnego alkoholu naczynie. Ździwiłam się, gdyż miał umieścić na moim ciele kilka kieliszków. Widocznie to dostrzegł, gdyż ponownie pochylając się (tym razem do mojego ucha) wyszeptał:
- Dziś się nad tobą zlituję, ale kiedyś wrócę po resztę nagrody.
Potem raptownie zniżył się do mojego brzucha oraz przyłożył usta do naczynia, które jak na złość się przechyliło, wylewając odrobinę trunku, spływającego wprost do lini mojego dołu od stroju. Dreszcze przeszły przez całą mnie. Nie tylko z powodu tego, że alkohol był bardzo zimny, ale z zadowolenia na twarzy chłopaka, gdy odrobina drinku wylała się z kieliszka. Teraz nie liczyła się reszta grupy. Byłam jak zamknięta w bańce. Tylko ja i Dylan. Ile bym dała, żeby wiedzieć, co siedzi w tej jego makówce. Wtem blondyn podniósł spojrzenie na mnie. Przejechał językiem po swoich wargach, po czym wciąż wpatrując się w moje oczy zjechał nim do miejsca, gdzie spłynął alkohol. Przyłożył język do mojej skóry. To uczucie było dziwne. Jego mokry, śliski mięsień ocierał się o mnie. Z czasem stawało się to nawet przyjemne. Tylko te ciemne jak noc oczy, wpatrywały się we mnie z taką intensywnością i pożądaniem, że wiłam się pod Dylanem jak marionetka. Dosłownie. Gdy już dotarł do kieliszka, dwie fabryki czekolady zamknęły się i jednym szybkim ruchem, przechylił naczynie w ustach. Następnie zlizał sól, jaką wysypał w równej, cienkiej linii, aż do piersi. Jego ciało było niemalże przyciśnięte do mojego. Czułam jak naprzemiennie jego mięśnie napinają się i rozluźniają, gdy zmieniał pozycje. Co chwilę jego dłoń sunęła gdzieś na mnie, by ponownie spowodować dreszcze i ciarki. Już był nad moją twarzą. Położył swoją szorstką, dużą dłoń na mój policzek. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek, na to co robił, na wyraz jego twarzy, na jego umięśnione ciało nade mną. Karmelowe oczy otworzyły się. Był tuż przy mnie. Nasze nosy prawie się stykały. Powoli pochylił się niżej. Jego niesamowicie miękkie usta nieznacznie otarły się o moje, gdy pochwycił cytrynę, zaczepiając zębami o moją dolną wargę i przy okazji pociągając ją. Smakował solą, a wargi miał chłodne i śliskie.




* nawiązanie do tekstu piosenki

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ_nLhCAo1Pcfr6AXHUBWOZ59pcI_J2DFs0LeptLH4usMWyAPwjTvw6ED9Cu5-1YH5ccXQJHu7u2gFOepLmAFsH0fK9gABvCMUpiLF6TBVAZLBeBnJgP7RDCGle5W-nJd-YDHC2nQMPdU/s400/szlaczek2.png
ROZDZIAŁ 7 | ROZDZIAŁ 8 | ROZDZIAŁ 9




Czytasz = Komentujesz = Motywujesz = Nowy rozdział

Damy wkracza do akcji :) Przepraszam, za jakość tej sceny lol (choć mam nadzieję, że się podoba) Rozdział wrzuciłam jak najszybciej mogłam, gdyż jestem na wyjeździe i dopiero teraz zdobyłam (cudem) internet. Następny najprawdopodobniej coś w okolicach tygodnia, półtorej. Trzymajcie się.

bloger wariuje

20 komentarzy:

  1. Wow
    (Jedyne słowo które przyszło mi na gdy skończyłam czytać)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze świetny. Czekam na nowy i życzę weny :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Cholera, jej rodzice sa okropni! Nie wytrzymałabym tego wszystkiego i kłóciłabym się jak głupia. Nigdy nie potrafie utrzymać języka za zębami. Ciekawi mnie kto dodał Amy ten żałosny komentarz do zdjęcia, szkoda mi jej :( Co do drugiej części rozdziału... WOW. Niesamowite! Chociaż mogłoby dla mnie być pikantniej hahaha Ale no rozumiem, pierwsza taka sytuacja, poczekam z niecierpliwością na kolejny. Jesteś niesamowita, kocham cię <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Och cholera to było gorące, nie powiem xD mam ciarki jak czytam wspomnienia iii... Boże nie wiem co napisać XDDD udanego wyjazdu i weny na kolejne rozdziały xx czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG UFUEHDXEJXNNDJX KOCHAM

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny świetny świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne!!!! Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniałe opowiadanie! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahahahaha niesamowite :D Zakład udany, ale myślałam, że będzie bardziej szczegółowo. Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Koniec najwspanialszy, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniały rozdział. Nie mogę doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam na kolejny <3 Jesteś niesamowita

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy następny? Już nie mogę się doczekać :c podoba mi się twój styl pisania! Proszę dodaj jak najszybciej! :/

    OdpowiedzUsuń
  14. Kurde gdyby nie jej rodzice pewnie jeszcze by została w tym domku :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Mogę użyć tego szablonu na swojego bloga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, ale nie. Ten szablon został zrobiony dla mnie.

      Usuń
  16. Świetnie opisałaś tą scenę ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Brawo dla mnie, bo dopiero wczoraj zauważyłam dopisany komentarz z adresem tego bloga *chowa się*
    Hm, chyba czytałam tu pierwsze dwa rozdziały, ale zabij mnie, nie za bardzo pamiętam fabuły. Dlatego dziś wieczorem sobie jeszcze poczytam, bo teraz jestem w samochodzie i mój pakiet internetowy działa, jak gówno (sorry za wyrażenie :D)
    Anyway, cieszę się, że w końcu tu weszłam :)
    PS. I mam nadzieję, że ten komentarz się doda...

    Pozdrawiam!

    [nsfw-tlumaczenie]

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam tego bloga i nie mogę się doczekać nowego rozdziału! ♥

    OdpowiedzUsuń