- Ciebie też miło widzieć Belmonte. - chłopak swoimi karmelowymi tęczówkami niemalże przeszywał moją twarz i dekolt. Niezręcznie zaczęłam pocierać dłonie, przy okazji wykręcając palce w każdą możliwą stronę.
- Um, cześć Dylan. - wymamrotałam z zażenowaniem, na co on cwaniacko się uśmiechnął. Tak, ten chłopak definitywnie mnie zawstydza. Jak zresztą każdy. - podsunęła moja podświadomość. Zamknij się, nikt cię nie pytał.
- Jakiś problem? - odezwał się głos za mną. Oh, błagam. Odwróciłam się, aby ujrzeć Ethana z zaciętą miną wpatrującego się w Chavez’a. Brakuje mi tu jedynie bójki, chociaż tak naprawdę nie wiem z jakiego powodu miałaby wyniknąć. Potencjalny Australijczyk, bo właśnie tak nazwałam blondasa z opalenizną i dredami, wydaje się miły, ale jest najwyraźniej bardzo zaborczy, mimo że nic szczególnego mnie z nim nie łączy. Zerknęłam na Dylana, który podniósł krzaczastą brew, a jego mina wyrażała czystą kpinę. Momentalnie objął moją talię ramieniem, przyciągając do swojego ciała. Wytatuowana dłoń muskała moją skórę na biodrze, wysyłając przyjemne dreszcze i powodując kojące ciepło. Zerknęłam na twarz brązowookiego, nie rozumiejąc jego gestu, nie żeby mi się nie podobało.
- Widzisz tu jakiś problem, mała? - szatyn spojrzał na mnie, uśmiechając się ciepło. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, nie dlatego, że Dylan wyglądał jak pedofil, ale dlatego, że Ethan dosłownie kipiał ze złości. Pokręciłam przecząco głową, palcami gładząc swoją brodę by uniknąć palącego wzroku Pseudo-surfera, tak to kolejna ksywka, ale cóż nie mogę się powstrzymać.
- Amy możemy porozmawiać? - zostałam niemalże odciągnięta przez Pana Zaborczego. Uścisk Ethan’a na moim barku był tak mocny, że mogłam się założyć, że jego knykcie zbielały, a wkrótce pojawi się tam siniak.
- To boli! - krzyknęłam gwałtownie, przez co moja ręka została natychmiastowo puszczona. Staliśmy przy samym brzegu, naprzeciwko siebie. Czułam jak woda obmywa moje stopy, ale to za nic nie zmniejszyło moich nerwów. Wpatrywałam się w chłopaka z niedowierzaniem, trzymając za obolałe miejsce. Domyślałam się, że brązowooki przygląda się nam z odległości.
- Przepraszam. - Ethan westchnął i delikatnie skinął głową na moje ramię. - Posłuchaj, on się mi nie podoba. - spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem. On chyba żartuje. Zachowuje się jakby był moim ojcem, a nie kolegą. W gruncie rzeczy to powinnam czuć się bezpieczniej w towarzystwie Dylana, bo to jego "znam" dłużej, a nie z blondasem, którego spotkałam zaledwie kilka godzin temu. Myślałam, że Australijczyk jest dobrym materiałem na przyjaciela, ale najwidoczniej się myliłam. Zdążył mi już zaleźć za skórę.
- To chyba dobrze. Jesteś hetero tak? - postanowiłam go spławić w najbardziej nieznośny jak na moje możliwości sposób. Niemalże wydawało mi się, że usłyszałam bardzo charakterystyczne parsknięcie Chavez’a. W tym momencie mina Ethan’a była przekomiczna. Sądziłam, że jego oczy zaraz wylecą z orbit, a szczęka dosięgnie ziemi.
- Tak! – wrzasnął zirytowany. Jeśli wcześniej uważałam, że się go nie boję, to teraz całkowicie przeczę temu stwierdzeniu. Definitywnie nie zostaniemy przyjaciółmi. Nawet nie mam zamiaru, zobaczyć się z nim ponownie. Kilkoro ludzi na plaży obejrzało się na nas. Nerwowo założyłam za ucho kosmyk włosów, które spadły na moją twarz. Zebrałam w sobie na tyle siły, aby odpowiedzieć chłopakowi mocnym, zdecydowanym głosem:
- To nie widzę, w czym masz problem. - mówiąc to odeszłam do niego, zauważając, że obok Dylana stoi kilka nieznajomych mi osób z alkoholem i słodyczami w aluminiowych torbach. Już miałam usiąść na ręczniku, kiedy ktoś przycisnął swoje ciało do mojego, wykrzykując:
- Cześć śpiochu.
- Cześć Rey. – uśmiechnęłam się uprzejmie, rozpoznając głos, a także oddałam uścisk. Czarnoskóry był w porządku i wydawał się dobrym kumplem.
- Mam nadzieję, że kanapa ci odpowiadała. – zaśmiał się półgębkiem.
- Obudziłam się w samochodzie i nie kojarzę nawet twojego salonu. Jakoś nie było czasu się przyjrzeć. – zmarszczyłam brwi. To prawda, nie przypominałam sobie wyglądu pokoju dziennego Jefferey’a. Za plecami czarnoskórego spostrzegłam dwóch innych chłopaków. Jeden uśmiechał się zalotnie i miał ciemną skórę, jednak jaśniejszą niż Roy. Ubrany był w zwykłą, szarą koszulkę na ramiączkach, uwydatniającą jego mięśnie oraz ciemne spodnie, spod których wystawała szara gumka bokserek i czarne buty sc. Swój wygląd dopełniał kraciastą koszulą przepasaną w pasie oraz srebrnym naszyjnikiem na szyi.
- My się chyba jeszcze nie poznaliśmy, piękna. - powiedział pewnym siebie głosem. Czy wszyscy z paczki Chavez'a mają przebojowość niemalże wszczepioną?
- Jestem
Amy. – odparłam oschle. Miałam ochotę zdrapać ten błysk z jego oczu, jakby
patrzył na mnie jak na mięso. Czy ja wyglądam na dziewczynę, której jeśli chłopak
powie się jakiś durny komplement albo będzie nadmiernie miłym, to rzuci się mu
w ramiona? Otóż nie. Nie jestem tania, ale inni widocznie tego nie dostrzegają.
Za każdym razem, gdy poznaję nowe osoby mam ochotę uciec jak najdalej. Każda z
nich ocieka tak sztucznością (nie zawsze z wyglądu, ale z zachowania) że
mogliby sprzedawać ją na ebay’u. Poważnie. Komplementowanie przed dobrym
poznaniem jest jak rzucanie grochem o ścianę, chyba że chcesz dziewczynę
jedynie do łóżka.
- Timothy, ale większość mówi mi Moss. – zaśmiał się, podając mi rękę do przybicia źółwika. Odwzajemniłam gest i uśmiechnęłam się przyjaźnie. Ucieszyłam się, że Moss zmienił trochę swoje nastawienie oraz zaczął traktować jak równą sobie, a nie jak kolejną bezwstydnicę. - Nie musiałaś być taka wredna. – wydął wargi, próbując się nie zaśmiać.
Niestety licho mu to wyszło.
-Jethro Dallas. – przedstawił się drugi chłopak. Miał przyjazny wyraz twarzy,
mimo że nawet się nie uśmiechał. Czarna bandana zdobiła jego głowę, a krucze
włosy falowały przy większym podmuchu wiatru. Odziany w ciemne nie za krótkie,
ale i nie za długie spodnie oraz zwykły biały t-shirt, również uwydatniający mięśnie
na jego ciele.
- Amy Belmonte. – odpowiedziałam uprzejmie. Jethro patrzył na mnie sceptycznie,
jakby chciał wyczytać ze mnie więcej niż to możliwe. Po czym jednak zdecydował
się przybić mi żółwika i wysłać mały uśmiech.
- Chłopaki! Alkohol się sam nie przyniesie. – wykrzyknęły jakieś dziewczyny,
przez co chłopaki zwrócili się w ich stronę, wymachując środkowymi palcami. –
Zostawcie tą laskę i chodźcie!
- Narka śpiochu. – zaśmiał się Rey, po czym poczochrał mi włosy. Pozostała
dwójka również się pożegnała. Kiedy odeszli, poczułam za sobą czyjąś obecność.
- Uważaj na nich. Czasami są niezłymi napaleńcami. – zachrypnięty głos trafił
do moich bębenków, wywołując przyjemne dreszcze. Właściciel brzmienia zahaczył delikatnie
zębami o małżowinę mojego ucha, a swoją umięśnioną klatką otarł się o plecy.
Odskoczyłam przerażona, a może bardziej zszokowana, zmierzając w kierunku
swoich rzeczy. Usłyszałam jedynie śmiech chłopaka. Chavez, któregoś dnia
przysięgam, że cię zatłukę. Zmierzałam w kierunku swoich rzeczy, gdzie panowało
nie małe zamieszanie.
- Ethan co ty do cholery odwalasz! – syknął Cooper. Oh, czyli jego kumpel
bardzo się wkurzył.
- Zbieramy się. Nie mam ochoty tu dłużej siedzieć. – wrzasnął Pseudo Serfer, rzucając
w mojego sąsiada ubraniami i torbą.
- Zaraz się kurwa zesrasz. – warknął wkurzony Coops. Przysięgam. Ethan
zachowywał się jak małe dziecko, któremu mama zabrała lizaka. Obrażony na cały
świat psuł nie tylko szanse na dostanie słodyczy, ale również relacje z
rodzicielką. Tak było w tym przypadku. Australijczyk oprócz tego, że zniszczył
kontakt ze mną, to również torturował swoich przyjaciół.
- Muszę już iść, kochanie. – mój przyjaciel
przytulił się do mnie, po czym musnął ustami moje czoło i całą grupą skierowali
się do wyjścia z plaży.
- Musiałaś się z tamtym pokłócić!- naskoczyła na mnie Nina , wymachując rękami
w moją stronę. Jej twarz wyrażała czystą wściekłość. O co miałaby się złościć.
Odjęłam jej coś? Ah tak, nie może już się ślimaczyć z moim przyjacielem. Z irytacją obserwowałam jak krząta się,
zbierając swoje rzeczy.
- A ty co robisz? – smętnie spytałam. Spojrzała na mnie sowimi rozszerzonymi
źrenicami, jakby zaraz miały jej wypaść oczy z oczodołów.
- Nie wiem jak ty, ale ja nie będę sama tak tu siedzieć. – żachnęła, po czym
ruszyła w stronę paczki Chavez’a. Zaledwie kilka sekund później usłyszałam „
Hej, możemy się przysiąść?”, a także zgodę na nasze przyłączenie się. Zebrałam swoje pierdoły i poszłam śladem brunetki.
Ujrzałam poznanych wcześniej chłopaków z Rey’em i Dylan’em, a także dwie
dziewczyny. Jedna z nich, o imieniu Gigi, patrzyła na nas jak na kawałki gówna. Miała ostre rysy
twarzy, ciemne niemal czarne oczy, a jej ombre włosy związane były w
niechlujnego koka. Ubrana była w białe bikini, a ciało miała zgrabne i opalone. Druga
zaś - Buena, zsunęła ręką swoje pilotki na nos, by na nas zerknąć. Jej kształty były
bardziej kobiece, a na sobie miała granatowy strój. Włosy były wygolone po dwóch
bokach, a makijaż mocny. Gdy tylko usiadłam obok swojej przyjaciółki, do moich rąk wręczona została puszka zimnego piwa.
3rd person Pov*
Słońce już chowało się za horyzontem, ledwo odbijając się od
tafli wody. Dziwnie ciepłe jak na wrzesień powietrze otaczało plażę, a piasek
pod stopami był wciąż nagrzany. Harmonię panującą przy jeziorze St. Clair rozbijał
jedynie dźwięczne śmiechy i nowoczesna muzyka. Nastolatkowie bawili się w
najlepsze. W krwi każdego z nich krążył alkohol, w jednych trochę mniej, w
drugich więcej. Niebieskooka szatynka nie myślała trzeźwo i co chwilę
chichotała, jednak nie tylko ona. Jej przyjaciółka i wcześniej poznana Buena,
również ledwo trzymały się na nogach. Głupich pomysłów nie brakowało.
- Chavez! – wykrzyknęła zachrypniętym głosem Amy w stronę
brązowookiego chłopaka, który na wywołanie swojego nazwiska natychmiastowo
zwrócił uwagę na dziewczynę. – Założę się, że nie zdobędziesz numeru tamtej
laski. – uśmiechnęła się zadziornie i wskazała palcem na niedaleko spacerującą
z dziwnym psem osobę, ubraną w długą sukienkę do ziemi oraz z przewiązaną na
głowie wzorzystą chustą. Wyglądała na porządną dziewczynę z zasadami i samymi A
w szkole, cóż pozory mylą. Młody
mężczyzna podzielił jej spojrzenie, podnosząc do góry brwi.
- Jasne, ale wykonam to jakże trudne zadanie pod jednym warunkiem. – parsknął rozumiejąc, że szatynka, mimo tego jak wielki kit jej wkręca, dalej brnie w tą grę. – Jeśli wygram zakład to skosztuję szotów z twojego ciała. – na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech, a karmelowe oczy wypełniły roztańczone iskierki. Oczywiście szatynka była w jego typie. Miała krągłości w odpowiednich miejscach, nie nie była gruba. Jej figura była niemalże idealna w jego oczach. Cóż nie tylko w jego, ale również w większości chłopaków ze szkoły. Wielu młodzieńców wzdychało do niej, lecz ona albo tego nie zauważała albo nie brała do świadomości. Jednakże panienka Belmonte była na językach w szkole i niewielu miało odwagę zagadać do córki szanowanego policjanta. Więc jeśli brązowooki miał okazję skosztować co nieco z szatynki, nie zamierzał się powstrzymywać.
- Przez miesiąc będę zawoził i odwoził ciebie ze szkoły. – podsumował chłopak. Takie rozwiązanie było korzystne dla dziewczyny. Uwolniłaby się od martwej ciszy w samochodzie i kłóceniu się o miejsce pasażera z rozpuszczoną siostrą, lecz chciała jak najwięcej zyskać z zakładu.
- A co ja będę z tego miała? – zagadnęła Amy wyraźnie zainteresowana propozycją. Jednak w jej upojonej procentami głowie, zachowała się krztyna przytomności.
- Palcówkę! – wykrzyknął wstawiony Rey, powodując śmiech wszystkich znajomych, a także zarobił kilka rozbawionych spojrzeń od młodzieży dalej.- Przez miesiąc będę zawoził i odwoził ciebie ze szkoły. – podsumował chłopak. Takie rozwiązanie było korzystne dla dziewczyny. Uwolniłaby się od martwej ciszy w samochodzie i kłóceniu się o miejsce pasażera z rozpuszczoną siostrą, lecz chciała jak najwięcej zyskać z zakładu.
- Trzy miesiące. – poprawiła chłopaka z szelmowskim
uśmiechem. Może samo zadanie nie było jak wzięte z księżyca, ale cena była dość
wysoka i Belmonte najwyraźniej nie zdawała sobie z tego do końca sprawy.
- Zgoda. – odpowiedział tym samym Dylan, po czym podał szatynce
rękę do uścisku.
- Przypieczętujcie to. – zawył z ekscytacją Moss, wystawiając przed członków zakładu dwa pełnie kieliszki wódki. Po chwili oboje przechylali naczynia, a ich złączone dłonie, zostały przecięte przez rękę Gigi.
- Przypieczętujcie to. – zawył z ekscytacją Moss, wystawiając przed członków zakładu dwa pełnie kieliszki wódki. Po chwili oboje przechylali naczynia, a ich złączone dłonie, zostały przecięte przez rękę Gigi.
Biedna nie wiedziała, w co się wpakowała.
ROZDZIAŁ 5 | ROZDZIAŁ 6 | ROZDZIAŁ 7
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba :) W następnym pojawi się punkt widzenia Dylana. I może nie możecie się tego doczekać tak bardzo jak ja. Postaram się wstawić go do maksymalnie 2 tygodni.
Zapraszam do pisania swoich przemyśleń, zadawania pytań na twitterze ( wstawcie #LiDG + @mieczka) na pewno Wam odpowiem, podam dalej albo dodam do ulubionych :)
Jedno pytanie: Czy chcielibyście, aby na twitterze powstało oddzielne konto do opowiadania?
Liczę na rzetelne, szczere komentarze. Poprawiajcie moje błędy, człowiek uczy się przez całe życie. I jeszcze jedno, proszę aby komentarze były dłuższe, a nie składające się tylko z np "super" :)
Zapraszam na Collison :)
Rozdział cudowny! Tylko szkota że tak późno :/
OdpowiedzUsuńdobry rozdział, czekam z niecierpliwością na następny :)
OdpowiedzUsuńNareszcie sie doczekalam!! Akcja coraz ciekawiej sie rozwija, juz czekam na kolejny :) A poza tym swietny nowy szablon
OdpowiedzUsuńBardzo zadbany blog bd tu częściej zaglądać ;*
OdpowiedzUsuńKurde, jestem ciekawa. Czekam na nowy ;)
OdpowiedzUsuńJak zawsze rozdział cudowny :D Tęskniłam za Tobą, bardzo! <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u Ciebie też się wszystko ułoży i niedługo również coś wrzucisz.<3
UsuńRozdział jak zawsze świetny. Proszę pisz szybko bo nie mogę się doczekać. Życzę weny :*****
OdpowiedzUsuńrozdział jest genialny! już nie mogę doczekać się następnego! :) xx @xxhemmings69
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, podoba mi się Dylan ;) I chcę czegoś więcej! Hehe czekam na kolejny @annie_pilch
OdpowiedzUsuńSwietne czekam na ciag dalszy :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie,pochłonęłam wszystkie rozdziały w jeden dzien i czekam co będzie dalej xx
OdpowiedzUsuń