14 lipca 2013

Rozdział 3 "My father would kill me"


Amy Pov*

Moje ciało zesztywniało.
Oczywiście. Jak zwykle cały świat przeciwko mnie.
W mojej głowie panował nieład. Tysiące myśli Kto to może być? Co mi zrobi? Jakie ma zamiary? oraz to najważniejsze pytanie Czy tam iść? . Nie miałam za dużo czasu na podjęcie decyzji tym bardziej, że mój mózg dzisiaj nie funkcjonował, jak zresztą w każdy poniedziałek.

Nie ma mnie w klasie już od 15 minut, to dość podejrzane, a wolałabym zaoszczędzić różnych plotek na mój temat.
 Czas wracać.
Weszłam po schodach na 1 piętro, gdzie znajdowała się sala informatyczna. Cała spięta ruszyłam powoli pod klasę. Nagle zza rogu wyłonił się chłopak. Cholera... Dylan.
Z plecakiem zawieszonym na jednym ramieniu kierował się w moją stronę. Nasze oczy się spotkały. Zlustrował mnie od góry do dołu. Nie byłam mu dłużna. Chytry uśmieszek zagościł na jego twarzy.  Nie chciałam tego kontynuować, chwyciłam za klamkę i zniknęłam za drzwiami.
-O panienka Belmonte wreszcie się zjawiła! Już obawialiśmy się czy nie wysłać po Ciebie patrolu? - burknął dawny kujon przedmiotów ścisłych siedzący za biurkiem i pełniący funkcję nauczyciela.
-Średniowiecze...- cicho westchnęłam
-Co powiedziałaś młoda damo?
-Ja? Nic. W brzuchu mi burczy.- odrzekłam z pogardą w głosie na co klasa wybuchła śmiechem, chociaż mówiłam całkiem serio. Od tego całego stresu porządnie zgłodniałam. Kiedy w końcu się odczepił dosiadłam się do Jenny.
-Gdzie byłaś?- spytała z wyraźnym zaciekawieniem.
-W łazience, a...
-Przez tyle czasu? -jak zwykle przerwała mi w środku zdania.
-Zatrzasnęłam się, okej?
-Hahaha!-zachichotała-Znając ciebie to różne rzeczy mogły się przytrafić.
-Ha..ha. Bardzo zabawne-syknęłam sarkastycznie-Jeszcze jakieś pytania?
-Nie, jest już pani wolna.-zaśmiała się, na co wywróciłam oczami.
-Zabawne, bardzo zabawne...-rzuciłam z oburzeniem, a ona stawała się coraz bardziej czerwona z nadmiaru śmiechu.
Jej chichoty były zaraźliwe. Niespełna po kilku sekundach rechotałyśmy razem. Te chwile beztroski pozwoliły mi zapomnieć o tajemniczym spotkaniu w palarni, jednak nie na długo.


Kolejne lekcje minęły dość szybko, a uczucie niepewności wracało wraz z każdym dzwonkiem.
-Hej!  Co ty jakaś taka nieswoja?- w ułamku sekundy była przy mnie Nina-Hmm?
-Haha, zdaje ci się!-wyszczerzyłam się, myślałam, że to zadziała.
-Jasne, jasne. Nie owijaj w bawełnę i powiedz o co chodzi.-dopytywała się dalej.
To zadziwiające, że ona zna mnie jak własną kieszeń, a po raz pierwszy spotkałyśmy się 2 dni temu.
- A więc...-zaczęłam niepewnie-powiedzmy, że umówiłam się z osobą w ciemno.
-Czekaj, idziesz zobaczyć się z kimś, ale go albo jej, ani nie znasz, ani nic?-odparła ze zaskoczeniem w oczach.
-Yhym.
-A gdzie macie się 'spotkać?-wymawiając ostatnie słowo wzięła je w cudzysłów gestykulując.
-W palarni.-odparłam, dopiero teraz rozumując jaka jestem bezmyślna.
-Oh, nie uważasz tego za trochę ryzykowne?
-Ryzyk fizyk.- nie wierzyłam, że to powiedziałam, matko kochana.
-Haha! -zaśmiała się- Okej w razie czego poproszę któregoś z przyjaciół, aby nad tobą czuwał.
-Ejejeje... nie! Poradzę sobie!
-Jesteś pewna?-chciała mnie podpuścić.
-W stu procentach.- uśmiechnęłam się.
-Bo wiesz, Dylan jest wolny...- wyrzuciła bezwiednie.
-3x nie, panu już dziękujemy.-zażartowałam.
-Jak tam sobie chcesz, ale to nie będzie moja wina jak napadnie na ciebie jakiś psychol.
-Ta w okularach, aparacie i szelkach z książką od chemii w ręku. Mam się czego bać!- sarkazm przepływał przez każde słowo.
-Okej, okej!- podniosła rękę na znak, że odpuszcza.
-To idziemy na lun..-zaczęłam, ale przerwały mi krzyki Jenny
-Eee! Czekajcie!-i znowu wybrała odpowiedni moment.
-To tak jak mówiłam, idziem...-starałam się kontynuować.
-Nawet nie uwierzysz co widziałam!-powtórka z rozrywki
-Jenny usiłu...-próbowałam, a Nina tylko chichotała widząc, jak kipię złością.
-Pani Stone obściskiwała się z Hamswordem!- Jen wydarła się na cały hol przyciągając wzrok wszystkich normalnych osób.
Szturchnęłam ją łokciem,a Nina z trudem powstrzymywała się przed płakaniem ze śmiechu. Wesołki kurde...
-Czekaj co powiedziałaś? -straciłam wątek.
-Stone obściskiwała się z Hamswordem.- rzekła, tym razem 2 tony ciszej dodając do tego slow motion.
Uniosłam brew ze zdziwienia.
-Że co?-ciągnęłam dalej
-To co słyszysz.-uśmiechnęła się z dumą jakiego newsa nam przyniosła.
Ten świat naprawdę się pogrążał, ale przynajmniej teraz będziemy miały kolejne urozmaicenie lekcji z naszym nauczycielem wf i babki od socjologii.
-Ahh..-głośno westchnęłam- To w końcu pójdziemy na lunch?- kręciłam się na pięcie.
-Taak, chodźmy- odparły we dwie.
Yay, wreszcie zjem upragnione 2 śniadanie. Usiadłyśmy przy stoliku przy oknie. Kiedy dziewczyny zaczęły się rozsiadać ruszyłam do bufetu.
Ustawiłam się w kolejce.
-A..ah...aaa... A PSIK!-kichnęłam, wciskając swoją twarz w blond loki osoby, prawdopodobnie stojącej przede mną.
Dzieciak odwrócił się, a na twarzy miał wypisaną gorycz z nutką pretensji i oburzenia, uroczo. Już miałam coś powiedzieć, gdy..
-Słodziutko.
Gwałtownie odwróciłam się. Tuż za mną ujrzałam szatyna z piwnymi oczami. Podniosłam brew, a on jedynie uniósł kąciki ust.
-Taka słodziutka dziewczyna nie powinna sama stać w kolejce.-spojrzał mi prosto w oczy.
-Zawstydzasz mnie-posłałam mu delikatny uśmiech.
-Czasami trzeba.-jego wzrok skierował się na Ninę i z powrotem na mnie- Słodka jesteś.
-Powtarzasz się.-jeszcze chwila, a zacznę się rumienić.
-Ten tekst jest o wiele lepszy niż „Hej mała, masz fajne zderzaki” -zaśmiał się- Nie uważasz?
-Możliwe.
-Ian, Ian Black.
-Amy.
-Hej, panienko rusz się! -usłyszałam głos kucharki.
Na tym moja rozmowa z nijakim Ian’em się zakończyła, choć czułam, że śledzi mnie wzrokiem.  Po wzięciu tacy ruszyłam do stolika. Nagłe popchnięcie i straciłam równowagę. Upadek na podłogę był nieunikniony. Huk upuszczonej tacki rozległ się po pomieszczeniu, a mój posiłek nadawał się już jedynie do wyrzucenia. Wielkie dzięki ...
-Co do..?!- usłyszałam za swoimi plecami i momentalnie się odwróciłam.
Zobaczyłam podnoszącego się szatyna. Był wkurzony, trudno było tego nie zauważyć. Gwałtownie szarpnął chłopaka za sobą powalając go na ziemię.
-Nic Ci nie jest? -podbiegł do mnie
-Nie, wszystko okej.
Zanim zdążyłam powiadomić szatyna przeciwnik wstał i oddał mu cios w tył głowy  powodując tym samym ponowną wywrotkę chłopaka.
Roger, kapitan drużyny koszykarskiej w szkole, wciąż napierał na szatyna  kopiąc go w brzuch.
Na stołówce zrobiło się zamieszanie.
-Musisz mieć poważny problem żeby zawracać mi dupę. – zobaczyłam chłopaka z tatuażami stojącego z rękami w kieszeniach i wyciągniętymi na wierzch kciukami.
-Że co?- odkrzyknął Roger.
-Zadzierając z nim, zadzierasz ze mną.- rzekł stanowczo.
-Posłuchaj –kapitan przycisnął ręką ramię Dylana przyciskając go do ściany –Ja tu rządzę i żadna ciota nie będzie mi wchodziła w paradę.
-Do cyrku na pewno ciebie przyjmą, nadajesz się. A teraz, ręka. –rozpoznawalny uśmieszek zagościł na jego twarzy.
-Ręka.- powtórzył po raz kolejny.
-Bo co?- odszczeknął Roger.
Dylan w ułamku sekundy oswobodził się i przycisnął klatkę napastnika do ściany wykręcając mu lewą rękę
-Bo chyba nie chciał byś ośmieszyć się przed całą szkołą Romeo.- poprawił swój chwyt tym samym sprawiając, że twarz Rogera stawała się coraz bardziej czerwona.
-Wystarczy. –Aiden usiłował odciągnąć kumpla, ale tamten go zignorował.
Zanim się zorientowałam Ian już dawno wstał i jedynie przyglądał się z goryczą Rogerowi.
Chłopak poluzował na chwilę uścisk, ale prędko ścisnął Rogera mocniej niż wcześniej, upewniając się, że każde jego słowo nie zostanie zignorowane.
-Jeszcze jedno. Lepiej pilnuj swojej małej suki, bo kiedy będzie prosiła mnie o więcej już nie będziesz jej zadowalał.-syknął i uderzył lewą ręka w brzuch przeciwnika, powodując jego upadek na ziemię.

-Char niedługo będzie.-rzuciłam z goryczą, przemierzając szkolny korytarz z przyjaciółką u boku.
-Nie gadaj! -odparła Jenny.
-Tak! Znowu będę zmuszona wysłuchiwać: „Mamo, ona mnie wyzywa!”, „Tato, ona nie chce się podzielić!”, „Jesteś najgorszą siostrą na świecie!”-  zaczęłam naśladować piskliwy i wkurzający głos Charlotte.
-Współczuję ci. Ten tydzień minął za szybko.
-Zdecydowanie.-wlokłam się dalej, szurając stopami po wysłużonej już posadzce szkoły.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ_nLhCAo1Pcfr6AXHUBWOZ59pcI_J2DFs0LeptLH4usMWyAPwjTvw6ED9Cu5-1YH5ccXQJHu7u2gFOepLmAFsH0fK9gABvCMUpiLF6TBVAZLBeBnJgP7RDCGle5W-nJd-YDHC2nQMPdU/s1600/szlaczek2.png


14:19

14:20

14:21

Angielski.

Muszę się zerwać.
Teraz.
Ta jędza mnie nie puści.
Chociaż spróbuj.
Zasrana podświadomość.

-Pani McCartney! Przepraszam czy mogę na chwilę wyjść? Zapomniałam podręcznika z szafki?- może prośba o wyjście do toalety byłaby bardziej odpowiednia? Nie. Dzisiaj już zbyt wiele razy ją odwiedziłam. Dwa razy z potrzeby i z cztery z dziewczynami. Powód? A to się Jenny korektor wytarł i musiała zakryć niedoskonałości albo Ninie kreski się rozmazały.
-Panienko Belmonte czy ty zawsze jesteś tak nieodpowiedzialna? Nie można było tego załatwić na początku lekcji, a nie w trakcie? Siadaj, pożyczę ci swój.- o nie, nie, nie.
-Ale zostawiłam w nim moje notatki dotyczące dzisiejszego tematu!- spojrzała na mnie krzywo i głośno westchnęła.
-Dobrze, ale postaraj się to zrobić jak najszybciej.
Wzięłam swoją torbę i wyszłam z klasy. Jen posyłała mi spojrzenie typu co-do-cholery? Domyślała się, że coś knuję. Cóż nie dziwię się, bo przerwę wcześniej dałam jej moją pracę domową z Angielskiego.

14:24

Byłam już na parterze. Nieśmiało przesunęłam kraty do podziemi, odkrywając tym samym kilka pajęczyn.
Bardzo przyjemnie...
Po cichu zbliżałam się do palarni delikatnie stawiając stopy na kolejnych schodkach.
Coś czuję, że nie polubię tego miejsca.
Światła temu pomieszczeniu nadaje jedynie małe okienko, więc panuje tutaj dziwna i mroczna atmosfera. Obskurne ściany z niezrozumiałymi dla mnie napisami, pozdrapywany beton zamiast gładkiej posadzki jedynie utwierdzały mnie w tym przekonaniu.
-Jest tutaj ktoś? –zapytałam jednocześnie przegryzając z nerwów wargę.
Nie uzyskałam odpowiedzi.
14:28

-A ty czego tu?- podskoczyłam na sam dźwięk ochrypłego, skrzeczącego głosu.
-J-ja tu tylko..- właśnie stałam twarzą w twarz z największą zakałą tej szkoły.
-Przyszłaś zapalić!- wykrzyknął, tym samym pozwalając swojej ślinie, na znalezieniu się na moim policzku. Zaraz zwrócę wczorajszą kolację, bo niestety nie miałam okazji zjeść chociażby śniadania.
-Nie j-ja tylko... przeczytałamnarurzeumówiłamsodpisałam.- powiedziałam najszybciej jak się dało, ale niestety ta szuja zrozumiała.
-Przyszłaś palić, a na dodatek zniszczyłaś mienie szkoły!- on coś jarał czy co?
-Nie!- głośno zaprzeczyłam.
-To nie mi się będziesz tłumaczyć!- dość! Niech ktoś zatrzyma ten ślinotok!
-Spadaj!- wyminęłam woźnego i jak najprędzej uciekłam do klasy, w międzyczasie wycierając twarz chusteczkami oraz wcierając w nią żel antybakteryjny mimo, że był do rąk.

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ_nLhCAo1Pcfr6AXHUBWOZ59pcI_J2DFs0LeptLH4usMWyAPwjTvw6ED9Cu5-1YH5ccXQJHu7u2gFOepLmAFsH0fK9gABvCMUpiLF6TBVAZLBeBnJgP7RDCGle5W-nJd-YDHC2nQMPdU/s1600/szlaczek2.png
Pociągnęłam za klamkę i gwałtownie wtargnęłam do klasy.
Nie no, wejście smoka.
-A więc jesteś już w posiadaniu swojego podręcznika i notatek?-zapytała nauczycielka, podczas gdy ja zajęłam swoje miejsce.
-Niestety nie. Um.. –wymyśl coś!- ..najwidoczniej musiałam zostawić je w domu.
Głośno westchnęła burcząc coś pod nosem. Dopiero w teraz poczułam, że ktoś szturcha mnie łokciem.
-Gdzie ty do cholery byłaś?- wyszeptała zbulwersowana.
-W palarni.- rzuciłam obojętnie, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
-CO?- wyraz twarzy Jen był nie do opisania. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia.
-No taak.- ciągnełam dalej, w duszy wciąż rozbawiona z jej reakcji.
-Od kiedy palisz?- odezwała się po chwili.
-Nie palę.
-To co tam.. yh, robiłaś?
-Nie wiem. Podziwiałam widoki?
Prychnęła-Że co?
-Ja coś mówiłam? -w tym wszystkim chyba najlepiej wychodzi mi udawanie głupiej.
-Yh.., chodź już.- warknęła i pociągnęła mnie za rękę.
-A gdzie podziała się Nina?-zapytałam po chwili przerywając ciszę między nami.
-Właśnie też nie wiem. Zniknęła po zajściu w stołówce.
Po chwili z głośników umieszczonych na korytarzach wydobyło się powiadomienie skierowane do uczniów, w szczególności do mnie.

*Amy Belmonte proszona do gabinetu dyrektora.*

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ_nLhCAo1Pcfr6AXHUBWOZ59pcI_J2DFs0LeptLH4usMWyAPwjTvw6ED9Cu5-1YH5ccXQJHu7u2gFOepLmAFsH0fK9gABvCMUpiLF6TBVAZLBeBnJgP7RDCGle5W-nJd-YDHC2nQMPdU/s1600/szlaczek2.png 
Zastukałam delikatnie dwoma palcami w przeszklone drzwi. Usłyszałam ciche "Wejść" po czym wdarłam się do pomieszczenia. Ujrzałam beżowo-brązowy pokój z 3 dużymi oknami z zasuniętym do połowy roletami, miękkim ciemno zielonym dywanem, przestronnym biurkiem oraz małą biblioteczką.
-Proszę usiądź.-rzuciła oschle rudowłosa kobieta, była w okolicach 45 do maksymalnie 50 lat.
Posłusznie zajęłam swoje miejsce obok dwóch innych uczniów.
-Wytłumaczcie mi o co poszło.-zwróciła się do chłopców, a może powinnam raczej powiedzieć mężczyzn.
-Niech spyta się pani tego gwiazdora.- odezwał się jeden.
-Ian, on teraz jest u pielęgniarki.- na te słowa prychnął drugi.
-Brzuszek go boli?-zapytał kpiąco Dylan.
-Pierwszy dzień, a wy już rozrabiacie. Rozumiem, że nie każdy przypadł wam do gustu, ale to nie powód do bójek.- rzuciła podnosząc głos.
- Zwolnijmy trochę.-Ian poprawił swoją pozycję na krześle- Otóż stałem sobie w stołówce,podczas kiedy wcześniej wymieniony gbur, miał czelność mnie przewrócić. No to więc ja, biedny, nowy uczeń chciałem uprzejmie spytać jaki ów problem ma do mojej osoby, lecz on rzucił się na mnie z pięściami.
-W związku z tym, że kolega siedzący obok mnie nie poradziłby sobie z tym osobnikiem, pomogłem mu stając w obronie jego małego tyłka..-wtedy szatyn przycisnął swoją prawą rękę do ust Dylana uniemożliwiając mu dalsze przerywanie jego wypowiedzi.
-Zabieraj tą rękę.-warknął.- Nie chcę trzymać przy ustach czegoś, co przynosi ci ulgę w samot...
-Zrozumiałem.-zabrał szybko rękę.-Tak to się potoczyło.-zwrócił się ponownie do kobiety.
Ich zachowanie sprawiło, że miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale natychmiast spoliczkowałam się w myślach, przypominając sobie gdzie jestem..
-Dobrze, przynajmniej waszą sprawę mam po części z głowy. A ty młoda damo co robiłaś w piwnicy?- westchnęła, a oczy Ian'a zwrócone były w moją stronę.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Zazwyczaj młodzież chodzi tam palić papierosy, więc zakładam, że taki był twój cel.
-Niestety myli się pani.
-W takim razie oświeć mnie złożoną składnią.
-Przykro mi, lecz nie ma chyba żadnego istotnego powodu, dla którego tam poszłam.
-Tak samo, nie ma dla mnie żadnego istotnego powodu, dla którego wciąż tu siedzę.-odparł blondyn.
-Panie Chavez proszę utrzymywać się pod kontrolą, bo ja natomiast nie mam żadnych powodów, dla których nie mogłabym zawiesić was tego dnia.- chłopak zamknął się i oparł głowę na ręce, zatapiając swój wzrok w czymś za oknem.- Co do pani, panienko Belmonte zostałam powiadomiona, że zniszczyłaś mienie szkoły, a także wyszłaś podczas lekcji po notatki, które jak zgaduję na pewno nie były w piwnicy, gdzie wtedy się znajdowałaś. 
-Prawdopodobnie ma pani racje.-westchnęłam, dostrzegając iskierkę nadziei w zielonych oczach rudowłosej.-Ale nie do końca.-drażniłam się, na co Ian prawdopodobnie zakrztusił się gumą.
-Cóż w takim razie uznam moje przypuszczenia za słuszne i naniosę odpowiednią karę na wasze...-zerknęła się na każdego z osobna-...niewłaściwe zachowanie.
Przejechała swoimi zmęczonymi rękami po dokumentach, wydobywając tym samym piskliwy odgłos, przez co przez moje ciało się przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Po chwili na swoim kolanie ujrzałam dłoń, która delikatnie gładziła moją nogę. Spojrzałam pytająco na Ian'a.
-Spokojnie.-wyszeptał i posłał ciepły uśmiech, którego nie odwzajemniłam i natychmiastowo zrzuciłam szorstką łapę chłopaka. Nigdy otrzymywałam takich 'czułości' od mężczyzny, który jest dla mnie obcy, sprostowując, nie znam go na tyle, aby mu na to pozwolić.
-A więc...-uderzyła papierami z ekscytacją w blat biurka, a przecież mówią, że dawanie kary uczniom nie jest, powtarzam, nie jest dla nauczycieli przyjemnością. Jasne.- Od jutra przez dwa tygodnie, we troje będziecie uczęszczać na dodatkową godzinę lekcyjną, a co do ciebie kochanie-wskazała na mnie.- sądzę, że drużyna cheerleaderska powinna zacząć szukać nowej prowadzącej.
-Co?!-wykrzyknęłam wstając z miejsca.-Nie może mnie pani wywalić!
-Nie unoś się! Mam całe prawo do zwolnienia cię z treningów i wszystkiego co z tym związane, ponadto będę zmuszona powiadomić twoich rodziców o pogorszeniu się twojego zachowania.- żachnęła, również wstając.

Ojciec mnie zabije.

 - To na tyle. Dziękuję i do widzenia.- wręcz, wypchnęła nas z gabinetu na opustoszały już, korytarz. 
Nim się spostrzegłam szatyn zarzucił na mnie swoje ramię. Matka go nie kocha czy co? Miłości szuka? ygh.
-No to może gdzieś się wybierzemy?-zapytał z nadzieją wypisaną na twarzy.
-Nie dzięki i tak mam już przechlapane.-odkleiłam się od chłopaka, udając się w stronę wyjścia z tego piekła.

-Wróciłam!-powitałam rodzinę radosnym okrzykiem, rzucając niedbale buty, gdzieś w kąt przedpokoju.
-To dobrze kochanie.-w jednej chwili, moja mama wybiegła jak oparzona z kuchni, przy okazji muskając mój policzek- Obiad w lodówce, tymczasem z tatą jedę po..
-Tak wiem, Charlotte.-przerwałam jej.
-No to kochanie, do zobaczenia.- ostatni raz pomachała mi na pożegnanie i wyszła z domu.
Chwila ciszy przed burzą.

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ_nLhCAo1Pcfr6AXHUBWOZ59pcI_J2DFs0LeptLH4usMWyAPwjTvw6ED9Cu5-1YH5ccXQJHu7u2gFOepLmAFsH0fK9gABvCMUpiLF6TBVAZLBeBnJgP7RDCGle5W-nJd-YDHC2nQMPdU/s1600/szlaczek2.png

*
Usłyszałam głośną muzykę, przez co cicho warknęłam. Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę tej dziewczyny tak cholernie mocno. Minęły zaledwie cztery dni od jej przyjazdu, a ja jestem już, wyczerpana to za mało powiedziane, jestem wykończona. Po woli naciągnęłam na nogi czarne rurki, na górę zarzuciłam jakąś pierwszą lepszą luźną, białą koszulkę i ruszyłam w stronę pokoju naprzeciwko. Gwałtownie otworzyłam drzwi, ukazując tym samym moją siostrę, całkowicie pochłoniętą czytaniem beznadziejnych stron plotkarskich w internecie.
-Możesz ściszyć to gówno?-wysyczałam. Z niechęcią zerknęła na mnie, odchylając się na chwilę od monitora.
- Gówno to ty!-wykrzyknęła, nonszalancko szczerząc zęby.
-To jesteśmy we dwie, a tak poza tym, nie mów tyle, bo się muchy zlecą.- zatrzasnęłam oblepione naklejkami i plakatami z kolorowych czasopism wrota i zbiegłam po schodach. Chwyciłam do ręki moją czerwoną kurtkę Chicago Bulls, po czym szybko otuliłam nią swoje ciało. Spakowałam potrzebne rzeczy do plecaka i następnie zakluczyłam dom, aby nieproszeni goście nie wynieśli niczego pod moją nieobecność.  Na zewnątrz ściemniało się i mogę się założyć, że niedługo na niebie górował będzie księżyc. Blask świateł samochodowych coraz rzadziej oświetlał chodnik, więc mogłam jedynie zdać się na uliczne lampy, ustawione co kilkadziesiąt metrów. Skręciłam w boczną uliczkę, aby szybciej dotrzeć do przyjaciółki, lecz to co tam ujrzałam sprawiło, że moje serce się zatrzymało.

Pomocy.


https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ_nLhCAo1Pcfr6AXHUBWOZ59pcI_J2DFs0LeptLH4usMWyAPwjTvw6ED9Cu5-1YH5ccXQJHu7u2gFOepLmAFsH0fK9gABvCMUpiLF6TBVAZLBeBnJgP7RDCGle5W-nJd-YDHC2nQMPdU/s1600/szlaczek2.png

ROZDZIAŁ II | ROZDZIAŁ III | ROZDZIAŁ IV
 

12 komentarzy:

  1. Cudowny <3 Już nie mogę doczekać się następnego :* No ty to masz talent :*

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebi*** rozdział, mam nadzieję, że nie będę musiała czekać kolejne 1,5 miesiąca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. cuudoowne . <33
    Kocham to . < 3
    Zdolna jesteś , zazdroszczę talentuu . : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo dziękuję <3 nie mam talentu gdzie tam haha ;*

      Usuń
  4. Masz i to ogromny , a to dzieło wyżej idealnie to potwierdza . <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle świetny rozdział:*
    A to dopiero 3 ;D
    Warto było czekać, oj warto! :*
    No to pisz szybko kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, dzięki <3
      Zrobię wszystko co w mojej mocy, abyście nie czekali tak długo jak ostatnio :)

      Usuń
  6. NO MOJA DROGA, AŻ NAPISZĘ Z CAPS LOCK'IEM ! ROZDZIAŁ - BOMBA *.* PISZ DALEJ BO OSOBIŚCIE WPARUJE DO TWOJEGO DOMU I CIĘ UDUSZĘ ! :D NIE MOGE SIE DOCZEKAĆ KOLEJNEGO ! / N.K ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam twojego bloga . <3

    OdpowiedzUsuń