29 maja 2013

Rozdział 2 "Forever a child"


- Witaj Amy! - powiedziała, szczerze się do mnie uśmiechając.
- Hej! - odwzajemniłam uśmiech.
Przez cały czas myślałam, że poruszają się w zwolnionym tempie, przynajmniej pierwsza dwójka, bo na resztę nie zwróciłam nawet uwagi.  Patrzyłam na nich oddalających się, dopóki nie zniknęli w tłumie.
- Kto to był? - zapytała Jenny.
Nagły zwrot wydarzeń sprawił, że czułam się jak wtedy kiedy ją poznałam.
***
Mam wszystkiego dość. Najchętniej rzuciłabym się pod samochody jadące obok. Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Przyspieszyłam tempo. Chciałam jak najszybciej być w swoim pokoju, w swoim łóżku.
Teraz.
Ale nie, wszystko musiało być inaczej. I ten cholerny deszcz. Padał prosto na moje włosy, które zaczynały robić się coraz bardziej ociężałe. Na szczęście wiedziałam gdzie jestem. Jeszcze góra 20 metrów i znajdę przystanek, pod którym będę mogła się schować. Przemoknięte ubrania sprawiły, że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Jest, już go widzę. Minęło zaledwie kilka sekund i mogłam usiąść na drewnianej ławce z zadaszeniem. Wyjęłam telefon z kieszeni. Chciałam sprawdzić, która godzina - 18:13. Cóż, za jakieś 30 minut powinien pojawić się autobus. Nagle pod daszek przybiegła jakaś dziewczyna. Nie wyglądała lepiej ode mnie. Obie byłyśmy równo przemarznięte. 

- Wiesz o której mniej więcej będzie kolejny autobus? - zapytała z rozbawieniem.
- Powinien być za jakieś 30 minut. 
- Haha, to się wkopałam. - uśmiechnęła się. - Jestem Nina.
- Amy - przedstawiłam się z równym poczuciem humoru. 
Zapanowała cisza. Obie wzdychałyśmy ze zmęczenia. Zgaduję, że biegła, tak samo jak ja. 
- Może uznasz to trochę za nachalne, ale nigdy Ciebie tutaj nie widziałam. 
- Nie dziwię się. Można powiedzieć, że jestem nowa w tym mieście.
Zdziwiłam się. Kto do cholery przyjeżdżał by do takiego zadupia...
- Hej, nie śmiej się ze mnie! - odkrzyknęła z takim samym wesołym wyrazem twarzy jak wcześniej, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu. 
- Dobra, dobra. Już! - złapałam oddech. - Czekaj, czekaj to w takim razie skąd wiesz, którym autobusem dojechać do domu?

Patrzyła na mnie jak wryta.
- Hahaha, nie wiem. Wydawałaś się sympatyczna, a siedzenie tu z Tobą jest 100 razy lepsze niż bieganie w tym deszczu.
Uśmiechnęłam się, pokazując swoje czerwone rumieńce. Miło było usłyszeć coś takiego i to z ust tak na prawdę kogoś obcego. Nagle naszło mnie na nucenie:
"...Say, won’t you say forever
Stay, if you stay forever
Hey, we can stay forever young..."
- Avril ?- zapytała z zaskoczeniem oczach.
Przytaknęłam kiwając głową.
- Uwielbiam ją! - odkrzyknęła. 
Chwilę później tańczyłyśmy na przystanku wyginając się w każde strony i śpiewając na głos, nadając piosence własny rytm. Nie zważając na przejezdnych, którzy na pewno mieli z nas niezłą polewkę, wariowałyśmy dalej. Chyba obie tego potrzebowałyśmy, bo z radości aż łzy spływały nam po policzkach. Wreszcie tekst się skończył i padłyśmy na drewnianą ławkę. Cały czas chichotałyśmy.
- Nie wiem jak bardzo to oklepanie zabrzmi, ale dasz mi swój numer? - zrobiła minę 'seryjnego mordercy,' który nawet nie skrzywdziłby muchy zmuszając mnie tym samym do większego śmiechu.
- Jasne - wybełkotałam podając jej kolejno liczby. 
Wtedy pojawił się autobus. I znów pytanie - dlaczego teraz? 

- To mój, muszę już iść. - podniosłam swój tyłek i przyjmując wyraz twarzy srającego kota powoli ruszałam w stronę pojazdu.

- Ok, do kiedyś ! - odkrzyknęła z białym uśmiechem.  
Pomachałam jej i zniknęłam za ruchomymi drzwiami. Przebiegłam szybko na koniec autobusu i posłałam dziewczynie buziaka przez szybę.
Droga była krótka, nie to co z moim ojcem. Dopiero po wyjściu z bana zorientowałam się, że jechałam na gapę. Otworzyłam drzwi do domu i wydawało się, że nic nie popsuje mi dzisiejszego wieczoru. Zjadłam tosty z serem. Mama też była w dobrym humorze, a Henry się nie czepiał. Wbiegłam na górę po schodach, wlazłam do łazienki i puściłam gorącą wodę w wannie z hydromasażem. Miałam zamiar wziąć długą, relaksującą kąpiel. Szybko zrzuciłam ubrania i zanurzyłam się. Pozwoliłam mojemu ciału się odprężyć , a włosom  delikatnie unosić na powierzchni. Po godzinie ruszyłam do pokoju w samym ręczniku. Zakładając moje piżamy w misie skoczyłam na dół po gorącą czekoladę. Powoli wracałam do swojej sypialni delektując się smakiem ulubionego przysmaku. Stawiając go na szafce nocnej walnęłam się na łóżko. Dostrzegając, że lampka informacyjna mojego telefonu miga, wzięłam go do ręki i przeciągnęłam palcem po ekranie. 
Sms: Nieznany:
  stay forever young with me / Nina
Na mojej twarzy pojawił się natychmiastowy uśmiech. 
***
Na myśl o wczorajszym wieczorze moje kąciki ust same delikatnie się uniosły. Dopiero po chwili przypomniałam sobie o pytaniu Jenny.
- Znajoma, czemu pytasz? - spojrzałam na nią z zaskoczeniem.
- Nie wiem, tak jakoś. - odparła i cały czas uważnie mi się przyglądała.
- Będziesz się tak patrzyć czy w końcu pójdziemy oglądać seksowny tyłek Hamsword'a,  robiącego skłony?- zaśmiałam się i pociągnęłam ją za rękę.
- Haha, okej. Idziemy! - na jej twarzy również pojawił się uśmiech.
Przemieszczenie się z holu do szatni od wf nie trwało długo.  Wyjęłam z torby swoją luźną, białą bokserkę oraz łososiowe spodenki z Hollister'a i zaczęłam się przebierać. Nagle do pomieszczenia wtargnęła Nina.
- Hej! - uśmiechnęłam się do niej życzliwie.
- Macie teraz może wychowanie fizyczne?  - zapytała z nutą podejrzliwości.
- Tak! Wychodzi na to, że siedzimy w tym razem. - nagle poczułam delikatne szturchnięcie w biodro. Spojrzałam w bok i zobaczyłam zmieszaną Jenny. O jednym zapomniałam.
-Nina to jest Jenny.- wybełkotałam zawstydzona- Jenny to Nina.
- Hej. - od razu Nina wczuła się w sytuację i po przyjacielsku przytuliła Jen. Tamta z kolei nie za bardzo wiedziała co zrobić, ale odwzajemniła uścisk. Dziewczyny szybko zmieniły ubiór na strój sportowy. Nagle usłyszałyśmy gwizdek.
-No panienki, ruszajcie tyłki! - uwielbiam człowieka, nasz 'miszczu' jak to już wcześniej określiła moja przyjaciółka.
Powoli zbliżałyśmy się do przeszklonych drzwi sali gimnastycznej. Czułam, że ktoś już tam jest.
Moje przewidywania były trafne, ale nie sądziłam, że będzie to aż tak interesujące.
Weszłyśmy przez drzwi. Jen złapała mnie za rękę, a Nina szła tuż obok. Puściłam dłoń mojej przyjaciółki, gdyż było to obciachowe, przynajmniej w tym momencie. Dopiero gry usiadłyśmy na materacach w kącie sali mogłam dokładnie przyjrzeć się graczom, a właściwie graczowi.  Mój wzrok przyciągnął chłopak spotkany już wcześniej. Ćwiczył za to bez koszulki, co sprawiało że pociągał mnie jeszcze bardziej. Jedynie na całej długości jego prawe ramię okrywała czarna opaska uciskowa. Jego umięśniony tors napinał się i rozluźniał stopniowo z każdym krokiem. Gdybym miała takie widoki rano to wstawałabym znacznie wcześniej albo w ogóle. Obserwowałam go i nie miałam ochoty odrywać oczu od jego ciała. Teraz mogłam również przypatrzeć się jego fryzurze. Miał krótsze włosy po bokach, a pośrodku perfekcyjnie ułożone. Schodziłam niżej, nawet cholerny pot spływający po jego skroni dodawał mu uroku. W końcu je spotkałam - duże, karmelowe i niesamowicie wciągające oczy. Nagle jego prawy kącik ust z satysfakcją uniósł się. Cholera. Byłam w 75 % pewna, że mnie zauważył. Oderwałam wzrok od niego i przeniosłam na Nine, która miała opartą głowę o moje ramie. Może to do niej posłał swój niewinny uśmiech? Oby, bo jeśli nie, to byłam przekreślona.  Coś czułam, że poniedziałki zaczynają robić się coraz ciekawsze. Wtem sędzia pokazał krzyż z rąk sugerując, że chłopaki skończyli pierwszą połowę meczu.
- No panienki. Ruchy, ruchy! - ah, ten Hamsword i jego cudowne poczucie humoru.
Ręczna. Lubię ją, nawet dobrze mi idzie.
Wszystko miało być już świetnie, gdy nagle pojawiła się Cadence. Głupia, tępa podróbka Barbie,  która robiła wszystko by mnie zdenerwować. Widziałam również, że wpatrywała się wcześniej w towarzysza Niny.
Trener podzielił nas po równo. Ja, Nina , Jen oraz cztery pozostałe koleżanki z mojej klasy tworzyłyśmy drużynę z szarfami, Cadence zaś z sześcioma psiapsiółami - grupę białych. Zanim zaczęłyśmy grę dyskretnie zerknęłam na 'publiczność'. Siedzieli w naszym miejscu i popijali wodę. Gra się rozpoczęła. Cadence miała piłkę, biegła, ale bardziej przypominało to uciekającego kurczaka, gdyż starała się wypiąć tyłek nienaturalnie mocno. Ohyda...
Nie zwlekając na to ja wraz z Jen ruszyłyśmy. Znałyśmy jej gierki. Szybko odebrałam jej piłkę i pobiegłam do przodu. Pokonałyśmy połowę boiska dość sprawnie. Trzy kroki przed linia graniczącą podałam do Jen, która strzeliła bramkę. Z uśmiechem przybiłyśmy sobie piątkę.
- Dajcie piłkę dziewczęta, pokażę Wam jak to się u nas robi. - zasugerowała Nina po kolejnym przechwyceniu piłki z rąk przeciwniczek, sama usadowiłam się na prawym skrzydle. Gdy tylko dziewczyna usłyszała gwizdek gwałtownie wybiegła naprzód. Nie podawała nikomu, radziła sobie i to bardzo dobrze. Miała tą grę tak bardzo obcykaną, że nawet nie musiała patrzeć na linię, aby wiedzieć, gdzie ma się wybić. W locie zrobiła nawrót i z bardzo dużą siłą wbiła piłkę w cel.  Wzbudziła we mnie zachwyt. Zrobiła śmieszny ukłon, a potem zaczęła zmierzać w stronę Cadence. Nina podniosła ręce w obronnym geście i otarła się o bok przeciwniczki tym samym sprawiając, że chłopaki jeszcze bardziej konali. Blondynka wyglądała na rozwścieczoną i cieszyłam się ,widząc dumną moją nową przyjaciółkę. Potem poszło już gładko. My ponownie siedziałyśmy na materacach, a chłopaki napinali swoje muskuły. Druga połowa była jeszcze ciekawsza.
- Nie cham się Dylan!- krzyknął jakiś jego kumpel.
Dylan, Dylan, kurde. Jego imię rozbrzmiewało w mojej głowie... Czemu do cholery wszystko związane z nim sprawiało, że chciałam go jeszcze bardziej!
Ciemny blondyn nie zważając na sprzeciwy towarzyszów, ciągnął dalej swoje show. Okiwał przeciwników. Dwutakt i wysoki wyskok. Piłka trafiła do kosza, a on sam złapał się za niego rękami, wisząc. Znowu mięśnie i tatuaże. Przypuszczam, że robi to specjalnie, aby jeszcze bardziej zauroczyć dziewczyny w tym mnie.
- No laleczki, tyłeczki w górę. Koniec na dziś. - Hamsword oszczędził nam swoich ciętych ripost.
- No młoda, wykazałaś się. - Dylan powiedział z usatysfakcjonowanym uśmieszkiem do Niny. Na tembr jego głosu moje ciało spięło się a ręce zlodowaciały, jak zawsze gdy się denerwuję.
- Właśnie! Dobre to było jak otarłaś się o tą laseczkę! - wybełkotał prawdopodobnie ich znajomy, na którego dopiero zwróciłam uwagę. Miał inny styl, dłuższe blond włosy i był dość wysoki.
- Od kogoś się tego nauczyłam. Co nie mój zasrany braciszku?- roześmiała się i odwróciła do chłopaka.  Przyszła do mnie i posłała jak zwykle biały uśmiech. Wskoczyłam w swoje ubrania i nie zwlekając wyszłam na hol. Zwyczajnie nie chciało mi się czekać na resztę. Dylan stał pod ścianą, a wokół jego czaiła się Cadence, którą z mojego punktu widzenia ignorował. Zostawił ją gderającą samą do siebie i ruszył w stronę swojego kumpla.
- To do zobaczenia później! - pisnęła.
- Oczywiście.- sarkastycznie syknął pod nosem.
Nie byłam zbytnio cierpliwym człowiekiem i ruszyłam do swojej szafki. Wszędzie było tłoczno jak zwykle na długiej przerwie, więc wybrałam najmniej odwiedzany zakątek. Jedną z moich zalet była odwaga i instynkt samozachowawczy, co nie zawsze zgrywało się z impulsywnością i przewidywaniem konsekwencji.  Gdy schodziłam po schodach butelka sprite'a wypadła mi z rąk. Podnosząc głowę zauważyłam napis na jednej z rur. " Cadence to szmata". Nie wiem co mnie skłoniło, ale dopisałam się do tego : " w 100 % popieram". Rozbawiło mnie to. Schowałam mazak chroniąc tym samym dopisek, którego o mało co nie rozmazałam. Gdy już doszłam do głównego holu,  natknęłam się na Ninę.
- Co tam? Jak tam? I tak w ogóle co masz teraz? - zapytała ze swoim pogodnym nastawieniem do życia.
- Zgaduję, że Infe. Ogólnie spoko. Jak tam wrażenia po pierwszym wf'ie? - ciągnęłam dalej rozmowę.
- Nasz trener jest seksowny na max, szczególnie jego uroczy bojler. - roześmiałyśmy się obie.
Dzwonek. I znowu lekcja, niestety nie czułam się najlepiej. Po wypiciu napoju zrozumiałam, że mój pęcherz jest na granicy wy-eksplodowania. Osz kurde...
- Przepraszam, można do łazienki? -  zapytałam na co nauczyciel nie przestając mówić, kiwnął głową. Schowałam do kieszeni marker, tak na wszelki wypadek i ruszyłam w stronę łazienki. O wiele lepiej. Nie minęło za dużo czasu i postanowiłam sprawdzić, czy ktoś nie dodał czegoś pod moim dopiskiem. To co zobaczyłam przeraziło mnie. Rura była czysta, za to w miejsce poprzedniego tekstu wpisane było: " 14. 25 - palarnia".
Cholera.

 https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ_nLhCAo1Pcfr6AXHUBWOZ59pcI_J2DFs0LeptLH4usMWyAPwjTvw6ED9Cu5-1YH5ccXQJHu7u2gFOepLmAFsH0fK9gABvCMUpiLF6TBVAZLBeBnJgP7RDCGle5W-nJd-YDHC2nQMPdU/s1600/szlaczek2.png

ROZDZIAŁ I | ROZDZIAŁ II | ROZDZIAŁ III


4 komentarze:

  1. Zajebiste masakra , ale jakie długie xD Od uzupełniania chemii mnie aż odciągnęłaś ;p Wiesz co czytałam przy okazji rozdział 1 i "Margines społeczny", bo tatuaże. CYTAT ROGOSI EWRIŁER XD
    Nie, no czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetnie piszesz!
    Fabuła opowiadania super, interesująca!
    Jestem ciekawa co będzie dalej:)
    Z niecierpliwiwością,czekam na nowy rozdział:*
    Masz fankę number 1 ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, że odpisałaś! :)
      Cieszę się, że moje opowiadanie podoba się Tobie i mam nadzieję, że będziesz śledzić dalsze części :D
      Jeszcze raz dziękuję za ciepłe słowa :*

      Usuń
  3. Świetny rozdział . ! <3
    Fajnie że taki długi :)
    Ciekawi mnie kto pojawi się w tej palarni :)

    OdpowiedzUsuń