Amy Pov*
- Char niedługo będzie. - rzuciłam z goryczą, przemierzając szkolny korytarz z przyjaciółką u boku.
- Nie gadaj! - odparła Jenny.
- Tak! Znowu będę zmuszona wysłuchiwać: „Mamo, ona mnie wyzywa!”, „Tato, ona nie chce się podzielić!”, „Jesteś najgorszą siostrą na świecie!” - zaczęłam naśladować piskliwy i wkurzający głos Charlotte.
- Współczuję ci. Ten tydzień minął za szybko.
- Zdecydowanie. - wlokłam się dalej, szurając stopami po wysłużonej już posadzce szkoły.
14:19
14:20
14:21
Angielski.
Muszę się zerwać.
Teraz.
Ta jędza mnie nie puści.
Chociaż spróbuj.
Zasrana podświadomość.
- Pani McCartney! Przepraszam czy mogę na chwilę wyjść? Zapomniałam podręcznika z szafki? - może prośba o wyjście do toalety byłaby bardziej odpowiednia? Nie. Dzisiaj już zbyt wiele razy ją odwiedziłam. Dwa razy z potrzeby i z cztery z dziewczynami. Powód? A to się Jenny korektor wytarł i musiała zakryć niedoskonałości albo Ninie kreski się rozmazały.
- Panienko Belmonte czy ty zawsze jesteś tak nieodpowiedzialna? Nie można było tego załatwić na początku lekcji, a nie w trakcie? Siadaj, pożyczę ci swój. - o nie, nie, nie.
- Ale zostawiłam w nim moje notatki dotyczące dzisiejszego tematu! - spojrzała na mnie krzywo i głośno westchnęła.
- Dobrze, ale postaraj się to zrobić jak najszybciej.
Wzięłam swoją torbę i wyszłam z klasy. Jen posyłała mi spojrzenie typu co-do-cholery? Domyślała się, że coś knuję. Cóż nie dziwię się, bo przerwę wcześniej dałam jej moją pracę domową z Angielskiego.
14:24
Byłam już na parterze. Nieśmiało przesunęłam kraty do podziemi, odkrywając tym samym kilka pajęczyn.
Bardzo przyjemnie...
Po cichu zbliżałam się do palarni delikatnie stawiając stopy na kolejnych schodkach.
Coś czuję, że nie polubię tego miejsca.
Światła temu pomieszczeniu nadaje jedynie małe okienko, więc panuje tutaj dziwna i mroczna atmosfera. Obskurne ściany z niezrozumiałymi dla mnie napisami, pozdrapywany beton zamiast gładkiej posadzki jedynie utwierdzały mnie w tym przekonaniu.
-Jest tutaj ktoś? –zapytałam jednocześnie przegryzając z nerwów wargę.
Nie uzyskałam odpowiedzi.
14:28
- A ty czego tu? - podskoczyłam na sam dźwięk ochrypłego, skrzeczącego głosu.
- J-ja tu tylko... - właśnie stałam twarzą w twarz z największą zakałą tej szkoły.
- Przyszłaś zapalić! - wykrzyknął, tym samym pozwalając swojej ślinie, na znalezieniu się na moim policzku. Zaraz zwrócę wczorajszą kolację, bo niestety nie miałam okazji zjeść chociażby śniadania.
- Nie j-ja tylko... przeczytałamnarurzeumówiłamsięodpisałam. - powiedziałam najszybciej jak się dało, ale niestety ta szuja zrozumiała.
- Przyszłaś palić, a na dodatek zniszczyłaś mienie szkoły!- on coś jarał czy co?
- Nie!- głośno zaprzeczyłam.
- To nie mi się będziesz tłumaczyć! - dość! Niech ktoś zatrzyma ten ślinotok!
- Spadaj! - wyminęłam woźnego i jak najprędzej uciekłam do klasy, w międzyczasie wycierając twarz chusteczkami oraz wcierając w nią żel antybakteryjny mimo, że był do rąk.
Pociągnęłam za klamkę i gwałtownie wtargnęłam do klasy.
Nie no, wejście smoka.
- A więc jesteś już w posiadaniu swojego podręcznika i notatek? - zapytała nauczycielka, podczas gdy ja zajęłam swoje miejsce.
- Niestety nie. Um.. – wymyśl coś! - ..najwidoczniej musiałam zostawić je w domu.
Głośno westchnęła burcząc coś pod nosem. Dopiero w teraz poczułam, że ktoś szturcha mnie łokciem.
- Gdzie ty do cholery byłaś? - wyszeptała zbulwersowana.
- W palarni. - rzuciłam obojętnie, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- CO? - wyraz twarzy Jen był nie do opisania. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia.
- No taak. - ciągnęłam dalej, w duszy wciąż rozbawiona z jej reakcji.
- Od kiedy palisz? - odezwała się po chwili.
- Nie palę.
- To co tam.. yh, robiłaś?
- Nie wiem. Podziwiałam widoki?
Prychnęła - Że co?
- Ja coś mówiłam? - w tym wszystkim chyba najlepiej wychodzi mi udawanie głupiej.
- Yh.., chodź już. - warknęła i pociągnęła mnie za rękę.
- A gdzie podziała się Nina? - zapytałam po chwili przerywając ciszę między nami.
- Właśnie też nie wiem. Zniknęła po zajściu w stołówce.
Po chwili z głośników umieszczonych na korytarzach wydobyło się powiadomienie skierowane do uczniów, w szczególności do mnie.
*Amy Belmonte proszona do gabinetu dyrektora.*
Zastukałam delikatnie dwoma palcami w przeszklone drzwi. Usłyszałam ciche "Wejść" po czym wdarłam się do pomieszczenia. Ujrzałam beżowo-brązowy pokój z 3 dużymi oknami z zasuniętym do połowy roletami, miękkim ciemno zielonym dywanem, przestronnym biurkiem oraz małą biblioteczką.
- Proszę usiądź. - rzuciła oschle rudowłosa kobieta, była w okolicach 45 do maksymalnie 50 lat.
Posłusznie zajęłam swoje miejsce obok dwóch innych uczniów.
- Wytłumaczcie mi o co poszło. - zwróciła się do chłopców, a może powinnam raczej powiedzieć mężczyzn.
- Niech spyta się pani tego gwiazdora. - odezwał się jeden.
- Ian, on teraz jest u pielęgniarki. - na te słowa prychnął drugi.
- Brzuszek go boli? - zapytał kpiąco Dylan.
- Pierwszy dzień, a wy już rozrabiacie. Rozumiem, że nie każdy przypadł wam do gustu, ale to nie powód do bójek. - rzuciła podnosząc głos.
- Zwolnijmy trochę. - Ian poprawił swoją pozycję na krześle - Otóż stałem sobie w stołówce,podczas kiedy wcześniej wymieniony gbur, miał czelność mnie przewrócić. No to więc ja, biedny, nowy uczeń chciałem uprzejmie spytać jaki ów problem ma do mojej osoby, lecz on rzucił się na mnie z pięściami.
- W związku z tym, że kolega siedzący obok mnie nie poradziłby sobie z tym osobnikiem, pomogłem mu stając w obronie jego małego tyłka... - wtedy szatyn przycisnął swoją prawą rękę do ust Dylana uniemożliwiając mu dalsze przerywanie jego wypowiedzi.
- Zabieraj tą rękę. - warknął. - Nie chcę trzymać przy ustach czegoś, co przynosi ci ulgę w samot...
- Zrozumiałem. - zabrał szybko rękę. - Tak to się potoczyło.-zwrócił się ponownie do kobiety.
Ich zachowanie sprawiło, że miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale natychmiast spoliczkowałam się w myślach, przypominając sobie gdzie jestem..
- Dobrze, przynajmniej waszą sprawę mam po części z głowy. A ty młoda damo co robiłaś w piwnicy? - westchnęła, a oczy Ian'a zwrócone były w moją stronę.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Zazwyczaj młodzież chodzi tam palić papierosy, więc zakładam, że taki był twój cel.
- Niestety myli się pani.
- W takim razie oświeć mnie złożoną składnią.
- Przykro mi, lecz nie ma chyba żadnego istotnego powodu, dla którego tam poszłam.
- Tak samo, nie ma dla mnie żadnego istotnego powodu, dla którego wciąż tu siedzę. - odparł blondyn.
- Panie Chavez proszę utrzymywać się pod kontrolą, bo ja natomiast nie mam żadnych powodów, dla których nie mogłabym zawiesić was tego dnia. - chłopak zamknął się i oparł głowę na ręce, zatapiając swój wzrok w czymś za oknem. - Co do pani, panienko Belmonte zostałam powiadomiona, że zniszczyłaś mienie szkoły, a także wyszłaś podczas lekcji po notatki, które jak zgaduję na pewno nie były w piwnicy, gdzie wtedy się znajdowałaś.
- Prawdopodobnie ma pani racje. - westchnęłam, dostrzegając iskierkę nadziei w zielonych oczach rudowłosej. - Ale nie do końca. - drażniłam się, na co Ian prawdopodobnie zakrztusił się gumą.
- Cóż w takim razie uznam moje przypuszczenia za słuszne i naniosę odpowiednią karę na wasze...-zerknęła się na każdego z osobna - ...niewłaściwe zachowanie.
Przejechała swoimi zmęczonymi rękami po dokumentach, wydobywając tym samym piskliwy odgłos, przez co przez moje ciało się przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Po chwili na swoim kolanie ujrzałam dłoń, która delikatnie gładziła moją nogę. Spojrzałam pytająco na Ian'a.
- Spokojnie. - wyszeptał i posłał ciepły uśmiech, którego nie odwzajemniłam i natychmiastowo zrzuciłam szorstką łapę chłopaka. Nigdy otrzymywałam takich 'czułości' od mężczyzny, który jest dla mnie obcy, sprostowując, nie znam go na tyle, aby mu na to pozwolić.
- A więc... - uderzyła papierami z ekscytacją w blat biurka, a przecież mówią, że dawanie kary uczniom nie jest, powtarzam, nie jest dla nauczycieli przyjemnością. Jasne. - Od jutra przez dwa tygodnie, we troje będziecie uczęszczać na dodatkową godzinę lekcyjną, a co do ciebie kochanie - wskazała na mnie. - Sądzę, że drużyna cheerleaderek powinna zacząć szukać nowej prowadzącej.
- Co? - wykrzyknęłam wstając z miejsca. - Nie może mnie pani wywalić!
- Nie unoś się! Mam całe prawo do zwolnienia cię z treningów i wszystkiego co z tym związane, ponadto będę zmuszona powiadomić twoich rodziców o pogorszeniu się twojego zachowania. - żachnęła, również wstając.
Ojciec mnie zabije.
- To na tyle. Dziękuję i do widzenia. - wręcz, wypchnęła nas z gabinetu na opustoszały już, korytarz.
Nim się spostrzegłam szatyn zarzucił na mnie swoje ramię. Matka go nie kocha czy co? Miłości szuka? ygh.
- No to może, gdzieś się wybierzemy? - zapytał z nadzieją wypisaną na twarzy.
- Nie dzięki i tak mam już przechlapane. - odkleiłam się od chłopaka, udając się w stronę wyjścia z tego piekła.
- Wróciłam! - powitałam rodzinę radosnym okrzykiem, rzucając niedbale buty, gdzieś w kąt przedpokoju.
- To dobrze kochanie. - w jednej chwili, moja mama wybiegła jak oparzona z kuchni, przy okazji muskając mój policzek - Obiad w lodówce, tymczasem z tatą jedę po..
- Tak wiem, Charlotte. - przerwałam jej.
- No to kochanie, do zobaczenia. - ostatni raz pomachała mi na pożegnanie i wyszła z domu.
Chwila ciszy przed burzą.
*
Usłyszałam głośną muzykę, przez co cicho warknęłam. Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę tej dziewczyny tak cholernie mocno. Minęły zaledwie cztery dni od jej przyjazdu, a ja jestem już, wyczerpana to za mało powiedziane, jestem wykończona. Po woli naciągnęłam na nogi czarne rurki, na górę zarzuciłam jakąś pierwszą lepszą luźną, białą koszulkę i ruszyłam w stronę pokoju naprzeciwko. Gwałtownie otworzyłam drzwi, ukazując tym samym moją siostrę, całkowicie pochłoniętą czytaniem beznadziejnych stron plotkarskich w internecie.
- Możesz ściszyć to gówno? - wysyczałam. Z niechęcią zerknęła na mnie, odchylając się na chwilę od monitora.
- Gówno to ty! - wykrzyknęła, nonszalancko szczerząc zęby.
- To jesteśmy we dwie, a tak poza tym, nie mów tyle, bo się muchy zlecą. - zatrzasnęłam oblepione naklejkami i plakatami z kolorowych czasopism wrota i zbiegłam po schodach. Chwyciłam do ręki moją czerwoną kurtkę Chicago Bulls, po czym szybko otuliłam nią swoje ciało. Spakowałam potrzebne rzeczy do plecaka i następnie zakluczyłam dom, aby nieproszeni goście nie wynieśli niczego pod moją nieobecność. Na zewnątrz ściemniało się i mogę się założyć, że niedługo na niebie górował będzie księżyc. Blask świateł samochodowych coraz rzadziej oświetlał chodnik, więc mogłam jedynie zdać się na uliczne lampy, ustawione co kilkadziesiąt metrów. Skręciłam w boczną uliczkę, aby szybciej dotrzeć do przyjaciółki, lecz to co tam ujrzałam sprawiło, że moje serce się zatrzymało.
Pomocy.
Cześć i czołem. Mamy upragnioną część drugą, która mam nadzieję się Wam spodoba ;)
Mała prośba: Jeżeli blog Wam się podoba proszę o rozsyłanie i polecanie bloga znajomym, to dla mnie bardzo dużo znaczy :* Branoc.
Czytasz = Komentujesz = Motywujesz
fєєℓιиgѕ кιℓℓєя.♚
Ughu !! C U D O W N E ! Dawaj kolejny ! <333 Tylko tym razem może Mieczuś trochę szybciej wstawisz? Bo to denerwujące xd ;***
OdpowiedzUsuńPostaram się, ale nic nie obiecuje :*
UsuńOMG!!! nie mogę, proszę, dodaj szybko nowy!!!
OdpowiedzUsuńi sie doczekałam!! :D
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny:*
warto było czekać:)
no i oczywiście czekam na nn:*
Przykro mi z powodu, przez który musieliście czekać tak długo.
UsuńDziękuję :*
Dzisiaj zaczęłam czytać to opowiadanie i jest zajebiste !! Proszę pisz dalej
OdpowiedzUsuńbndcbxjjfhgd cudowne czekam nn <3
OdpowiedzUsuń"-Zabieraj tą rękę.-warknął.- Nie chcę trzymać przy ustach czegoś, co przynosi ci ulgę w samot..."...ten tekst mnie rozwalił...hahahahahahahahahahh...KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM!! <3
OdpowiedzUsuńHhahahh no tekst zacytowany powyżej - BOMBA :D <3 Zajebiście wyszło ! Zaajebiiiście ! <3 Normalnie najlepszy ! Nie mogę doczekać się kolejnego i będę cię gnębiła, żebyś szybciej go napisała ! Ogólnie cały rozdział suuuper *.* :D
OdpowiedzUsuńMieczkaaa :c
OdpowiedzUsuńMieczuchu, Mieczusiu, Mieszko, ja nie wiem co ci powiedzieć.
nie wiedziałam, że ty TAK piszesz i to jest chyba najlepszy rozdział <3 Tekst o uldze w samotności, ja pierdolęęę hahhaa :D
no i za długo, za długo (proszę nie wyskakuj mi z moim blogiem o Justinie,bo zabiję. btw anulowałam usunięcie, on jest, ale nie będę pisać ;d)
Czekam na next, Julka <3
''TAK'' tzn jak? hahha, wiem, do dupy. :_:
UsuńPrzestanę cb męczyć z Dirty Romance bo to już nie wróci [*]
do szkoły wracaj, a nie tylko blogi tworzy :)
Czekam na 1 Devil ♥
Zdrowiej. haha !
Tak,to znaczy dobrze :D ALE JA CI NIE ZEZWOLILAM NA DEVILA WEJŚĆ BO TAM SZABLONU I ROZDZIAŁU NIE MA NOO :(
UsuńNo i tak, rip dirty romance, ale spokojnie, mam jeszcze z Justinem ale nie na tym koncie ^.^
wiem z Carą ;) Justin bd słodziutkim kelnerem :D tak wgl z tamtego konta jeszcze korzystasz?.xd
OdpowiedzUsuńnie, nie z Carą :D to jest moje konto, a tamte wznowiłam i mam tam teraz tylko bloga o justinie (będzie o tańcu), tylko nie mam szablonu i rozdziału nie ma xd na devila już mam napisany 1, ale też czekam na szablon haah ^^
OdpowiedzUsuńhahaha, wszystko mi się pomieszało.xd
UsuńTo se poczekam na rozdziały. :(